Moja historia od lewej półkuli do świata czucia
Swoją drogę rozwoju osobistego zaczęłam w 2010 roku. Pamiętam tamten moment bardzo wyraźnie: siedziałam na podłodze wynajmowanego mieszkania, zmęczona po kolejnym dniu, w którym KPI-e liczyły się bardziej niż ludzie, a tempo pracy nie znało litości.
Byłam już po wielu latach kariery w korporacji — w świecie, który opierał się na strukturze, logice, kontroli i twardych wynikach. W świecie, w którym głowa miała być zawsze głośniejsza od czucia.
I właśnie wtedy, trochę przypadkiem, trochę z desperacji, trafiłam na swoje pierwsze spotkanie z medytacją.
Tamten wieczór zmienił kierunek mojego życia
Kiedy usiadłam z wyprostowanym kręgosłupem, nie wiedziałam, czego się spodziewać. W moim świecie wszystko musiało mieć cel, harmonogram i mierzalny efekt.
A tu… ktoś mówił mi z nagrania, żebym po prostu oddychała. I czuła swoje ciało. Szok!
Na początku buntowałam się wewnętrznie. „Przecież ja nie mam czasu na siedzenie w ciszy.”
Ale im dłużej trwała praktyka, tym bardziej zaczynałam zauważać coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczałam: delikatne fale spokoju, które rozlewały się po moim brzuchu, klatce piersiowej, ramionach.
Wtedy pierwszy raz od bardzo dawna poczułam… siebie. (Chociaż jak wracam pamięcią do tego momentu, to wtedy bym tego tak nie nazwała.)
Jakby ktoś odkręcił we mnie zawór i powoli wypuszczał nagromadzone przez lata napięcie. Poczułam dużo spokoju i jeszcze nie rozumiejąc dlaczego – dużo radości.
Świat prawej półkuli
To był moment otwarcia drzwi do świata, o którym wcześniej nawet nie wiedziałam, że istnieje.
Świata prawej półkuli — intuicji, energii, czucia, głębokich impulsów, które nie mieszczą się w Excelu ani w procedurach.
Z czasem zobaczyłam, jak ogromna różnica zachodzi między życiem prowadzonym “z głowy”, a życiem, w którym zaczynasz słuchać ciała.
Bo ciało… nigdy nie kłamie.
Ciało zapisuje emocje, niewypowiedziane słowa, lęki, gniew, radość, marzenia i te wszystkie mikro-sygnały, których nasz racjonalny umysł nawet nie rejestruje.
I kiedy zaczynasz świadomie pracować z energią, oddechem, myślami i tym, co drży w środku — nagle coś się zmienia.
Wtedy stopniowo zrozumiałam, że wszystko zaczyna się od wewnątrz
Zaczęłam obserwować siebie bardziej uważnie:
– co dzieje się w moim ciele, gdy czuję stres,
– gdzie napinam się, kiedy chcę coś udowodnić,
– jak moja energia opada, kiedy przekraczam samej siebie,
– jak rozluźnia się klatka piersiowa, kiedy pozwalam sobie być, nie tylko robić.
To była pierwsza lekcja świadomego życia: moja energia mówi, zanim zdążę pomyśleć.
A druga była jeszcze głębsza:
kiedy dbam o to, co dzieje się we mnie — całe moje życie zaczyna się zmieniać.

Dzięki zatrzymaniu, medytacji i oddychaniu stopniowo stałam się spokojniejsza, a moje decyzje są bardziej klarowne.
Moje relacje przy tym też stały się bardziej autentyczne, bo nie pozwalam już sobie na przekraczanie granic ludziom, którzy próbują mnie zawłaszczać. A moja praca — bardziej lekka, dodająca mi energii i motywacji by robić w tym więcej.
Doświadczyłam, że dobrostan nie zaczyna się w głowie, on zaczyna się… w ciele. I gdybym miała dać komuś zestresowanemu jedną radę – usiądź w ciszy i pooddychaj.
Energia, myśl, emocja — trzy struny tej samej harfy
Dziś wiem, że ciało, myśli i energia tworzą jeden organizm.
Kiedy jedna struna drży — pozostałe reagują. O tym też bardzo dużo możesz poczytać w książkach dr Joe Dispenza – autora bestsellera „Jak zerwać z nałogiem bycia sobą?”
Żyjemy w ciągłym zapętleniu, w którym każda ważna myśl rodzi emocję, emocja porusza Twoją energię, a ta wpływa bezpośrednio na Twoje ciało i jego biochemię. Jeśli nie możesz sobie poradzić z ilością przeżywanych uczuć w ciele, ono automatycznie wysyła sygnały z powrotem do umysłu. Dlatego takim wyzwaniem jest wejście w nowy nawyk lub zmiana przekonania o sobie lub świecie.
Dlatego właśnie jeśli nie zatrzymamy się choć na chwilę, nie wsłuchamy się w to, co w nas gra — zaczynamy żyć jak ktoś, kto odcina się od połowy swojego instrumentu.
Ja przez lata żyłam tylko w lewej półkuli. Byłam szybka, skuteczna, konkretna i bardzo reaktywna.
Ale brakowało mi czegoś fundamentalnego: wewnętrznego spokoju, głębokiego zakotwiczenia w sobie, czucia swojego życia.
Medytacja była pierwszym krokiem do tego, by odnaleźć siebie na nowo.
Co zmieniła we mnie praca z energią?
Wszystko.
Naprawdę — wszystko.
– moje ciało zaczęło odpuszczać wieloletnie napięcia,
– zaczęłam inaczej oddychać,
– czuję więcej, ale jestem przy tym mniej reaktywna,
– decyzje podejmuje intuicyjnie i trafniej,
– moje relacje stały się prostsze, ludzie, którzy do mnie nie pasują jakoś tak magicznie sami odpadają z mojego życia,
– a praca — lżejsza i bardziej zgodna z duszą.
Kiedy zmienia się energia — zmienia się sposób bycia.
A kiedy zmienia się sposób bycia — zmienia się całe życie.

Dziś uczę tego kobiety, które przychodzą do mnie na sesje
Bo każda z nas, niezależnie od tego, gdzie jest, nosi w sobie tę samą prawdę, że Twoje:
- ciało jest Twoim kompasem i mapą
- energia jest Twoim paliwem
- emocje są drogowskazem
- myśli są sterem i nadają kierunek
Gdy zaczynasz nimi świadomie zarządzać — wracasz do siebie.
A kiedy wracasz do siebie — odzyskujesz wolność, lekkość i sprawczość.
Tak zaczęła się moja podróż ponad 14 lat temu.
I każdego dnia widzę, jak praca z energią, oddechem i emocjami tworzy przestrzeń, w której kobiety… po prostu rozkwitają.
Bo wbrew temu, czego uczono nas przez lata — największa siła jest w tym, co czujemy, a nie tylko w tym, co wiemy.
Jeśli Ty też jesteś w swojej drodze odkrywania siebie, a temat emocji i relacji jest Ci bliski to zobacz jak mogę Ci pomóc na sesjach 1:1
TUATAJ MOŻESZ ZAREZERWOWAĆ SESJE ZE MNĄ

